Siedzę w pokoju, z głośników płynie łagodna muzyka... Przymykam oczy... I nagle znajduję się na plaży, nad morzem... Słońce zachodzi odbijając się w wodzie... Barwi chmury na różowo, czerwono, pomarańczowo... Wiatr rozwiewa mi włosy... Muzyka się zmieniła... A ja przeniosłam się na polanę w lesie... Na środku płonie ognisko, wokół tańczą ludzie... Spoglądam w górę, na rozgwieżdżone niebo... Iskry z ogniska wzlatują wysoko i tańczą z gwiazdami... Tak jak ci ludzie na dole... Czuć świeży zapach lasu... Aż się nie chce oczu otwierać... Kolejny utwór... Czuć w nim nutkę smutku, tęsknoty... I kolejny obraz... Wielka sala... W jakimś opuszczonym zamku... Opuszczonym od dawna... I tak smutnym z tego powodu...
Muzyka, obrazy, marzenia... Marzenia... Czym bez nich byłoby nasze życie? Czym byłoby, gdyby nie można było przymknąć na chwilę oczu i pozwolić muzyce przenieść się w inny świat, pomarzyć, że to rzeczywistość? Czym? Udręką...